Drugi upadek był gorszy jak pierwszy. Obraz nie ma ukrytej symboliki, ale przypuszczalnie po raz drugi namalowano na nim Szymona z Cyreny.
Ks. Sopocko pisał: Krzyż Chrystusowy, był ciężki, więc wyniszczone i osłabione męką ciało uginało się pod nim. Ciężar ten zwiększał się nieskończenie ze względu na ciężar moralny. Wziął on bowiem na swoje barki nasze grzechy, moje grzechy, Twoje grzechy, występki wszystkich miejsc i czasów, aby za nie zadośćuczynić Ojcu. (...) Jak przy pierwszym upadku Pana Jezusa poznaliśmy złość i straszne skutki grzechu śmiertelnego, tak teraz przy drugim, zastanówmy się nad obmierzłością grzechu powszedniego, który według Ojców Kościoła był również przyczyną cierpień Zbawiciela. Grzech powszedni nazywa się tak nie dlatego, jakoby był w sobie małym złem, ale dlatego, że w porównaniu z grzechem śmiertelnym jest złem mniejszym i dlatego łatwiej może być odpuszczony.
Na racławickim obrazie VII Stacji Drogi Krzyżowej widać Zbawiciela po upadku. Młody chłopak z prawej strony szarpiący Jezusa może być opisywanym wcześniej Liktorem (patrz wcześniejsze części tego cyklu artykułów). Na obrazie malarz uwidocznił łącznie sześć osób, które szydzą, drwią i ponaglają Zbawiciela (za wyjątkiem starszej osoby w tle znajdującej na środku malowidła). Żaden z szyderców nie chce pomóc, tylko zgodnie z resztą nakazuje natychmiastowe powstanie.
Jezus (widać to dopiero po powiększeniu) ma otwarte oczy. Prawą dłonią w dziwny sposób przytula krzyż.
W tle widać mury miejskie. Drugi upadek nie jest opisany w Ewangelii. Wspominają o nim m.in. mistycy. Jezus przewrócił się drugi raz w drodze do bramy miasta, niedaleko kałuży błota. Szymon miał tę kałużę ominąć. Na tym etapie Drogi Krzyżowej jeszcze pomagał. To przypuszczalnie on jest namalowany na obrazie siódmej stacji jako starsza osoba w tle (jest podobna do Szymona opisywanego we wcześniejszym artykule). Osoba ta jako jedyna na obrazie patrzy na Jezusa z politowaniem i współczuciem.
Jezus po drugim upadku miał zawołać: Biada Ci oj Biada Jerozolimo! Szymon nie mógł znieść ponagleń ze strony siepaczy. Groził tłumowi, że nie weźmie krzyża, jeżeli hołota nie zlituje się nad Zbawicielem.
Błogosławiona Katarzyna Emmerlich tak w Pasji pisała o tym etapie Drogi Krzyżowej: Siepacze tymczasem poderwali Jezusa z ziemi, ale już inaczej umyślili Mu krzyż założyć. Rozluźnili przywiązane ramiona poprzeczne i jedno z nich puścili wolno, uwiązane na pętlicy. Teraz założyli krzyż tak, że ten wolny kawałek zwisał przez piersi i Jezus mógł go trzymać ręką, skutkiem czego z tyłu krzyż więcej zwisał do ziemi. Towarzyszący pochodowi motłoch nie szczędził Jezusowi naigrawań i szyderstw; tylko gdzieniegdzie widziałam zapłakane niewiasty, osłonięte szczelnie, które zdawały się litować nad Jezusem.
