Historia
Legenda o zatopionej w Racławicach karczmie
Kontynuuję cykl prezentacji legend dotyczących Racławic Śląskich. Na specjalne życzenie zamieszczam opis legendy o zatopionej karczmie. Podobno w każdym podaniu, każdej legendzie jest trochę prawdy. W tej musi być jej najwięcej ponieważ o zatopionej karczmie do tej pory słyszałem od wielu osób. To co napiszę jest świadectwem zapisanym w kronikach. Co więcej, miejsce, w którym zdarzyła się opisana tutaj historia istnieje do dziś, a opowieść ta jest powtarzana także przez polskich mieszkańców Racławic. To najbardziej znana, najbardziej tajemnicza legenda związana z naszą miejscowością. Wszystko wskazuje na to, że prawdziwa.
Kontynuuję cykl prezentacji legend dotyczących Racławic Śląskich. Na specjalne życzenie zamieszczam opis legendy o zatopionej karczmie. Podobno w każdym podaniu, każdej legendzie jest trochę prawdy. W tej musi być jej najwięcej ponieważ o zatopionej karczmie do tej pory słyszałem od wielu osób. To co napiszę jest świadectwem zapisanym w kronikach. Co więcej, miejsce, w którym zdarzyła się opisana tutaj historia istnieje do dziś, a opowieść ta jest powtarzana także przez polskich mieszkańców Racławic. To najbardziej znana, najbardziej tajemnicza legenda związana z naszą miejscowością. Wszystko wskazuje na to, że prawdziwa.
Miejscowość Racławice ma bardzo korzystne położenie. W dolinie Osobłogi znajdują się liczne łąki w bliskim sąsiedztwie Klisina i Pomorzowic. W dolnie Osobłogi powstały bajora oraz martwe od dawna zapominane odnogi rzeki. Miejscowość ta może się także pochwalić jeziorem, które jednak w owej dolinie nie leży. Co ciekawe znajduje się ono bardzo daleko od płaskowyżu przy rzece, na raczej suchym i wysoko położonym terenie. Dokładnie na granicy z terenami wsi Browiniec (niem. Kransdorf). Przy drodze prowadzącej z Racławic do Browińca. Dawniej jezioro miało około 3 ary powierzchni. Było bardzo głębokie, a na skraju zabagnione, zarośnięte wysoką trzciną i sitowiem. Jezioro było otoczone polami i łąkami. Nie miało ani dopływu, ani odpływu. Przy brzegu jeziora rosło kilka starych wierzb. "Śnią o dawno minionych czasach, a nie jednego wracającego późnym wieczorem napełniają strachem". Jezioro było przebogate w żaby. W ciepłe noce kwietniowe i majowe urządzały w pobliżu jeziora daleko słyszane koncerty - przerywane tylko odgłosami kuropatwy. Koncerty trwały wieczorami do momentu aż słońce schowało się za doskonale z tego miejsca widoczną Biskupią Kopą.